Bliskość

Związki partnerskie potrafią obdarować nas szczęśliwością jak i troskami, stać się drogą duchowego wzrostu bądź gehenną. Na poczucie spełnienia w relacji składa się między innymi bliskość. Jest ona niestety tym trudniejsza do zbudowania, im bardziej ekstremalne były doświadczenia z rodzicami lub opiekunami w dzieciństwie. Zamiast ochrony – bicie i poniżanie. Zamiast ciepłego dotyku – molestowanie albo gwałt. Zamiast wspierających słów – niszcząca krytyka i upokorzenie. Zamiast stabilności gniazda – huśtawka alkoholowych nastrojów. To właśnie w zażyłej znajomości uruchamiają się bóle z wczesnych ran.

Czasami rysy i stłuczenia są tak rozległe, że niszczą związek zanim nabrał rozpędu, ponieważ rozmaite zachowania i reakcje partnera pobudzają pamięć o przeżytym a wciąż niewyrażonym cierpieniu. Tak więc przy okazji wymiany zdań z partnerem, niespodziewanie następuje wybuch nagromadzonych emocji lub dystans czy też całkowita izolacja. Na powierzchnię mogą wypłynąć dziecięce, nieutulone emocje jak bezradność, wielki smutek czy żal. Bardzo trudno w takiej sytuacji o asertywność, której atrybutem jest bezstronność oraz szacunek dla integralności własnej oraz rozmówcy.
Osoba nieasertywna nie potrafi nakreślić, co jest dla niej naprawdę ważne w kontakcie. Może się zamrażać, kiedy akurat jest czas na wyartykułowanie swoich uczuć. Może też myśleć, że nie ma prawa czuć, co czuje w rzeczywistości. Może za często mówić „tak” pragnąc być dobrym człowiekiem lub notorycznie powtarzać „nie” pielęgnując swój indywidualizm i autonomię. Może zamotać się w sidłach egocentryzmu i ułudzie siły w permanentnym stawianiu na swoim. Może robić i mówić wszystko, na co tylko ma ochotę bez autorefleksji o skutkach. Może wpadać w pułapkę megalomanii lub uległości i poczucia winy. Może wplątać się w schematy utartych przekonań, co jest dobre, a co złe, a to będzie ją prowadzić do zaprzeczania własnym uczuciom. Wszystkie te zachowania wprowadzają negatywną atmosferę w związku.

Jak wygląda zdrowa relacja i jak ją tworzyć?

Agresywny lub bierny styl bycia przysporzy wiele bólu i frustracji, ostatecznie oczywiście pogorszy jakość związku albo go wręcz uniemożliwi. Podwaliną obu typów zachowań jest lęk przed kolejnym zranieniem. Niektórzy przyjmują reakcje pasywne lub napastliwe za normę, w szczególności gdy są to modele znane z rodzinnych klanów, i żyją w takich związkach nie próbując ich modyfikować. Niestety koszty takowych relacji bywają wysokie, ceną są na przykład nieszczęśliwe dzieci lub choroby.

Do trwałości i rozwoju relacji niezbędna jest konstruktywna komunikacja. Gdy ludzie rozmawiają ze sobą, pojawia się okazja na wypowiedzenie swoich potrzeb i głębsze wzajemne poznanie, a to z kolei otwiera drzwi do świeżej perspektywy spoglądania na drugiego człowieka. Kiedy obie strony potrafią wyrazić siebie, uruchamia się oczyszczający i uzdrawiający przepływ energii. Wtedy również pojawia się przestrzeń do dyskusji dwóch światów. Sztuką jest dalekowzroczność w takiej sytuacji i umiejętność wniknięcia w przyczynę problemu, dotarcie do sedna – niejednokrotnie zawoalowanego – głębszego konfliktu. Sztuką jest umiejętność powiedzenia „nie” w sposób, który nie obrazi drugiego. Łagodność i delikatność w komunikacji to droga do kreowania harmonii i uszanowania godności drugiego człowieka.

Niezmiernie ważne jest, by przekazywać odczucia i swoją perspektywę patrzenia na sytuację w pierwszej osobie. Gdy mówimy zdanie w stylu „doprowadziłeś mnie do szewskiej pasji” czy „znowu się mnie czepiasz” pokazujemy, że to druga osoba włada nami. Brakuje wtedy wzięcia odpowiedzialności za swój wkład w związek. Wyjściem jest komunikat w stylu „irytuję się, gdy robisz/mówisz tak i siak…”. To jest bardzo istotne, ponieważ komunikat z pozycji „ja” nie przerzuca odpowiedzialności na drugą stronę, nie wpędza w poczucie winy i jest pozbawiony ataku. Może tak być, że rozmówca nie przyjmie naszych słów ze zrozumieniem. Nie ma bowiem gwarancji, iż wymiana poglądów doprowadzi do pojednania, ale po pierwsze podjęliśmy próbę porozumienia bez dogryzania i po drugie stworzyliśmy szansę, by iść dalej za rękę z większą uważnością na siebie. I tak może zaiskrzyć się początek nowego kroku w tangu…
Słowa Virginii Satir zamieszczone na wstępie wydają się piękne i jednocześnie nieosiągalne dla przeciętnego śmiertelnika, nie wspominając o ludziach, którzy przeżyli traumę i nie poddali się leczeniu. Kochanie drugiego człowieka, o jakim mówi amerykańska psychoterapeutka, jest możliwe po odnalezieniu samego siebie i nawiązaniu bliskości ze sobą, a jest to z reguły długa droga. Im potworniejsze były przeżycia w dzieciństwie, tym ścieżka do bram własnego jestestwa staje się bardziej skomplikowana.

Walka z nieuświadomionymi uczuciami

Człowiek po traumie łatwo czuje się zalany nieuświadomionymi uczuciami, które uniemożliwiają mu klarowne patrzenie na drugiego. W takim stanie obezwładnienia emocjami niewykonalna staje się życzliwa komunikacja i przyjazne otwarcie się na odmienną życiową filozofię. Bezpieczeństwo pojawia się wyłącznie w interakcji z osobami myślącymi podobnie, natomiast stres występuje w konfrontacji z każdym człowiekiem o spolaryzowanym sposobie rozważania.

Jednak nie ma innej drogi do budowania bliskości jak poprzez poszerzanie swoich horyzontów i szacunek dla indywidualizmu drugiej strony. Warto popatrzeć na relację systemowo oraz podejść do niej perspektywicznie. W ten sposób można zainicjować budowanie nowych wartości w związku. Co ciekawe, nawet w okoliczności, kiedy tylko jedna osoba wykaże trzeźwe myślenie, spokój ducha, zrozumiałość konfliktu na głębszych poziomach, związek może ulec przemianie. Oczywiście utrzymywanie się sztywności jednej ze stron będzie rozbijać relację w przyszłości tak czy inaczej, ponieważ przejęcie roli konia pociągowego wyłącznie przez jednego z partnerów doprowadzi do jego wypalenia się, przejęcia roli ojca lub matki, a w takim przypadku dużym ryzykiem staje się utrata namiętności.

Sposobem na bliskość w relacji jest własna równowaga emocjonalna i stabilność psychiczna. Należy powściągnąć się od osądzania i tłamszenia własnych doznań. W zamian trzeba posłuchać tych odczuć i je zaakceptować. Kiedy mamy autokontrolę i na dodatek wysokie poczucie wartości, nie można nas łatwo znieważyć. Gdy postępujemy racjonalnie w obliczu konfliktogennego zachowania partnera, mamy szansę wybrać reakcję inną od lękowej, pomimo że będziemy świadomi odczuwania strachu. Nie musimy się jednak wtedy zamykać w sobie albo napadać, tylko zademonstrować gotowość do rozmowy pokazując jednocześnie, iż nie pozwolimy na staranowanie się. W takich okolicznościach stajemy się partnerami, a nie wrogami. Można przecież zakomunikować drugiej osobie poczucie zagrożenia zanim naskoczymy na nią lub całkiem zwiniemy flagę, najpierw jednak trzeba to uczucie dopuścić do własnej świadomości, opowiedzieć się za nim i wyznać je. Każdy zna strach i wściekłość, ale zanim zbombardujemy nimi bliskiego, skontaktujmy się z tymi emocjami w sobie, zachowamy wtedy należytą uważność w komunikacji i nie damy się ani podporządkować ani obrzucić błotem. Dopiero taka wymiana poglądów może prowadzić do pogłębiania relacji, a nie jej torpedowania.

Droga ku lepszemu

Droga do takiej mądrości w działaniu wiedzie poprzez wgląd w samego siebie. Zamiast nawykowych, destrukcyjnych modeli funkcjonowania potrzebna jest obserwacja i rozumienie własnych uczuć, myśli, słów i sposobów funkcjonowania. Żadne uczucie nie jest złe, wręcz przeciwnie – sygnalizuje o naszych granicach i potrzebach. Nie można działać nie zważając na uczucia. Dopiero po zrozumieniu schematów własnego działania jesteśmy w stanie zauważyć i dać miejsce światopoglądowi drugiej strony. Dopiero wtedy naprawdę słyszymy, widzimy, pojmujemy. Występuje istotna zależność między samoświadomością a umiejętnością właściwej interpretacji sytuacji. Kiedy czujemy się osadzeni w sobie, potrafimy wyjść naprzeciw, by rozwiązywać trudną sytuację.

Bliskość można tworzyć krok po kroku, nadawać kształt jej intymności dzień po dniu. Niezbędna jest dobra wola do ciepłego obejmowania siebie jak i partnera w całości: przyjaznego przyglądania się światu uczuć, umysłu, ciała, myśli, pragnień, sposobowi wyrażania się. Budowanie bliskości wymaga czujnej obserwacji. Ponad wzburzonym wichrem emocji, w samym środku ludzkiego istnienia istnieje oaza spokoju, ładu duchowego, opoka gwarantująca bezpieczeństwo. Tylko wtedy, kiedy dotrzemy do tego wewnętrznego ośrodka wiary i zaufania, będziemy potrafili autentycznie usłyszeć drugiego człowieka, bez potrzeby natychmiastowego wniesienia swoich trzech groszy, bez obaw, buntu, scysji. Tylko wtedy drugi człowiek będzie się czuł wysłuchany i aprobowany. Któż tego nie lubi? To właśnie w takim momencie powstają warunki na przepływ szczerych słów, uczciwe przedstawienie swoich tez, uszanowanie różnic i ostatecznie ewentualność na scalenie poróżnionych partnerów. A po takim pojednaniu jest tylko bliżej i lepiej…

Ścieżki życia po traumie bywają kręte i strome, wiele z nich przeszłam i o tych mogę rozmawiać dając wsparcie, że warto przeć do przodu.

Ścieżki życia po traumie bywają kręte i strome,
wiele z nich przeszłam i o tych mogę rozmawiać
dając wsparcie, że warto wspinać się w górę.