Galimatias czy życiowy porządek?

Nie stajemy się oświeceni wyobrażając sobie światło, lecz wnosząc świadomość do ciemności. Nie jest to jednak zbyt przyjemny proces, dlatego nie jest zbyt popularny.

G. Jung

 

Drzewo nie wybiera sobie miejsca, w którym rośnie, a rozwija się inaczej w lesie, inaczej w osłoniętej dolinie, inaczej na szczycie góry, tak też dziecko wrasta w grupę, z której pochodzi i jest do niej przywiązane z siłą i konsekwencją. Więź z grupą pochodzenia jest przeżywana przez dziecko jako miłość i szczęście, bez względu na to, czy może się w tej grupie rozwijać, czy nie, i bez względu na to, kim są i jacy są jego rodzice. Dziecko wie, że do nich przynależy” (Hellinger B., 2004,str.19). Związki z innymi służą naszemu rozwojowi, a jednocześnie podporządkowują nas prawom, które nie podlegają ani naszym wpływom, ani naszym życzeniom, ani naszej woli. Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy poddani ich wpływowi, ulegając instynktom, potrzebom, pragnieniom, lękom, obawom. Nasze związki są jak rozszerzające się kręgi. Rodzimy się w małej grupie, jaką jest rodzina. Potem wchodzimy w kolejne systemy. Każdym z tych systemów rządzą inne prawa. Przesłankami udanego funkcjonowania w każdym z nich są: przynależność, więź, równowaga pomiędzy dawaniem i braniem oraz zachowanie systemowego porządku (Hellinger B., 2004).

Na życie możemy patrzeć jak na szereg etapów, które przechodzimy. Na każdym z nich przyswajamy sobie kolejne lekcje. Co więcej lekcje z poprzedniego etapu są nam niezwykle potrzebne, żeby we właściwy sposób przejść do następnego. Bardzo wielu rzeczy uczymy się nieświadomie, zwłaszcza w dzieciństwie, kiedy większość nauki to naśladowanie, wzorowanie się na innych ludziach: rodzicach, innych członkach rodziny, rówieśnikach, nauczycielach, osobach, które spotykamy przypadkowo.

Z rodziną, z której pochodzimy jesteśmy powiązani w najtrwalszy i najsilniejszy sposób. Na nasz rozwój wywierają wpływ nasi rodzice, rodzeństwo i wszystkie osoby należące do tego drzewa genealogicznego. Nawet wtedy, kiedy w jakiś sposób doszło do zerwania związku (śmierć, emigracja, świadome odrzucenie rodzinnych powiązań), nie oznacza to, że związek nie istnieje lub nie wywiera wpływu. Także z osobami, o których istnieniu niewiele wiemy, jesteśmy w jakiś nieświadomy sposób powiązani emocjonalnie. Najlepszym tego dowodem są wyniki badań przeprowadzonych na bliźniakach, które zostały rozdzielone po urodzeniu lub podlegały innej socjalizacji. Okazuje się, że osoby te nie tylko są podobne do siebie zewnętrznie, ale wybierają podobnych partnerów, podobne zawody, mają podobne sposoby rozwiązywania problemów, całkiem podobnie przebiega ich nauka i kariera zawodowa (Szewczyk, 2002).

Związki rodzinne są związkami trwałymi i nierozerwalnymi, niezależnie od tego,  jakie znaczenie nadaje im jednostka. Czasem słyszymy stwierdzenie: „z rodzicami nie wiąże mnie nic, są dla mnie obcy, mogliby nie istnieć.” Rzeczywistość jest jednak inna, a rzeczy nie zawsze są takie jak nam się wydają. Rodzicielstwo jako fakt biologiczny wystarcza całkowicie dla utworzenia silnego związku między rodzicami a dzieckiem (por. Hellinger, 2002). Związek ten jest szczególnie ważny dla dziecka, gdyż żyje z niego i czerpie siły w celu własnego rozwoju.

Szybkie tempo życia, gwałtowne przeobrażenia kulturowe, polityczne i socjalne nie pozwalają często na zatrzymanie się w celu refleksji nad własnym życiem. Wymogi zmieniających się ciągle warunków pracy uniemożliwiają w wielu rodzinach prowadzenie ustabilizowanego stylu życia. Dzieci nie są chronione od tego gwałtownego i nienaturalnego rozwoju warunków życia. Nowe wymogi edukacji, zmiany i przeobrażenia, brak poczucia „jasności” (które jest ważnym kryterium prawidłowego rozwoju dziecka do 12 roku życia) są dla wielu młodych ludzi silnym źródłem stresu, a nawet chorób psychosomatycznych. Wraz z nowymi wzorami intelektualnymi proponowane są nowe i jakże obce wzory ideologiczne. Dążenie do samodzielności i niezależności, tzw. selbstmanagement, należą do głównych celów wychowawczych. Konkretnie oznacza to dla młodego człowieka: umieć się uniezależnić od wpływów, być samodzielnym i pewnym siebie sternikiem własnego życia. Najczęściej to usamodzielnienie polega na zerwaniu kontaktów ze swoją rodziną pochodzenia, z którą łączy, jak się wydaje młodym ludziom, to, co archaiczne, nienowoczesne, stare, konserwatywne. W niektórych kręgach należy nawet do dobrego tonu stwierdzenie: „zerwałem z rodziną”, „odfrunąłem z gniazda”, pozbyłem się skorupy.” Obecnie szczególnie wiele młodych kobiet pod wpływem presji „robienia kariery” uznaje za cel swojego życia stanie się całkowicie niezależną i samodzielną. Wiele z nich podejmuje się prac, których ich przodkinie nigdy nie wykonywały. Obok typowo żeńskich zajęć (opieka, wychowanie dzieci, gotowanie, dbanie o dobrą atmosferę) kobiety przejmują na siebie również role męskie: malowanie, naprawy, praca w typowo męskich zawodach. Najczęstszą konsekwencją takich zachowań jest przeciążenie psychofizyczne, które pociąga za sobą zaburzenia emocjonalne, choroby. Jest to proces całkowicie logiczny i zrozumiały, jak bowiem młody człowiek może odczuwać sens życia, skoro jest ono wypełnione tylko pracą.

Idea niezależności i wolności nie byłaby wcale taka zła, gdyby nie pomijano tego, co najważniejsze, tego, co stanowi siłę i źródło podejmowania decyzji i wyborów, ale działa i umacnia, a mianowicie więzów rodzinnych (por. Szewczyk, 2002).

Każda rodzina ma swoją historię. Nie ma rodzin idealnych. W każdej rodzinie niezależnie od zerwanych więzi, trudnych wydarzeń, braków emocjonalnych, których doświadczają członkowie rodziny, także dzieci, postaw rodzicielskich zakłócających być może funkcjonowanie dziecka, istnieją zasoby, które stanowią największą wartość dla wszystkich jej członków i są źródłem wsparcia.

Metoda ustawień systemowych według B. Hellingera, choć budzi wiele kontrowersji, jest coraz bardziej popularna nie tylko na zachodzie Europy, ale także w Polsce. Jest w obszarze psychologii największym fenomenem przełomu wieków. Ustawienia systemowe spośród innych metod wyróżniają przede wszystkim dwie kwestie: oparcie w koncepcji „pierwotnego porządku” i wykorzystanie „efektu pola”.

„Pierwotny porządek” oznacza tu szereg reguł i zależności dotyczących hierarchii, wyrównania (brania i dawania) i przynależności do systemu. Reguły te działają w systemach społecznych (np. rodzina, firma) niezależnie od tego, czy je sobie uświadamiamy lub czy się z nimi zgadzamy. Kiedy postępujemy wbrew temu porządkowi, pojawiają się problemy, które mogą być całkiem niezrozumiałe i niemożliwe do rozwiązania, gdy próbujemy posługiwać się tylko „normalną logiką”. Dzięki uznaniu „pierwotnego porządku” w ustawieniach pojawiają się rozwiązania zaskakujące zarówno swoją prostotą jak i głębią wyrażającą się w emocjonalnym poruszeniu.

„Efekt pola” wykorzystywany w pracy metodą ustawień oznacza, że istnieją inne niż powszechnie znane kanały przekazywania informacji. Okazuje się,  że obce osoby mogą mieć dostęp do przenoszonych przez nas nieświadomie informacji na temat systemów do których przynależymy. Przy zachowaniu odpowiednich procedur w pracy z grupą dzięki „efektowi pola” i wykorzystaniu uczestników spotkania zyskujemy bezcenne informacje, które służą diagnozowaniu problemu klienta oraz poszukiwaniu rozwiązań. Są to informacje, które często nie są dostępne w inny sposób, lub do ich uzyskania potrzebne byłyby żmudne działania konsultingowe.

Metoda Ustawień nie jest jedynie techniką. Można z powodzeniem wykorzystać w pracy doradczej i terapeutycznej jej filozofię, sposób myślenia o systemach rodzinnych, czy organizacji. Rozwija się intensywnie dzięki swojej skuteczności i prostocie. Pozwala na szybkie odkrycie uwikłań systemowych, które niekorzystnie na nas wpływają i znalezienie pozytywnego rozwiązania. Udział w pracy tą metodą wymaga osobistego zaangażowania i chęci przyjrzenia się problemowi z całkowicie innej perspektywy…

Irena z uważnością przyglądała się terapeutce, która prowadziła grupę. Podobał jej się sposób pracy tej kobiety. Doceniała jej dojrzałość, cierpliwe ustalanie celu pracy z klientem, konkretne pytania o fakty z życia rodziny… i to, że nie musiała wiedzieć zbyt wiele, żeby pokazywać innym skuteczne rozwiązania. Była delikatna, nie wypytywała o intymne szczegóły, a i tak chyba wszystko wiedziała. Jej interwencje wydawały się Irenie bardzo trafne. W końcu Irena zdecydowała się:  teraz ja chcę pracować… Terapeutka usiadła obok Ireny i zapytała: O co chodzi?….Nie potrafię być szczęśliwa, nawet jeśli żyje mi się dobrze, to zaraz wszystko psuję! Nie lubię siebie i często myślę, że nic nie jestem warta… Ze strony terapeutki padło tylko jeszcze jedno pytanie: która kobieta z twojej rodziny nie mogła być szczęśliwa…. Ustawimy Twoją rodzinę pochodzenia… Irena wybiera z grupy reprezentantów: mamę, ojca, niepełnosprawnego młodszego brata, siebie… teraz wszystko dzieje się, jak w filmie, dużo emocji, zaskakujące, ale jakże trafne obrazy! Irena widzi swoją uzurpacyjną postawę! Tak,  zawsze chciała być większa od rodziców, zwłaszcza od matki! To ona wszystkich pouczała, „wiedziała zawsze lepiej”, najlepiej opiekowała się swoim bratem, znacznie lepiej od rodziców. Nie miała pojęcia, że odbierała im tym samym szacunek, a sobie nie dawała prawa, żeby nauczyć się „brać. No i jeszcze ta kobieta z przeszłości, z którą reprezentantka Ireny czuła wyjątkowe połączenie… Kobieta, która nie miała szans, żeby jej miłość się spełniła, kobieta dawno zapomniana, wykluczona z systemu… To jej los powiela Irena, to wobec niej jest lojalna, kocha ślepą miłością… Cóż za ulga, kiedy ze strony reprezentantki Kobiety padają słowa: „ nie musisz tego robić dla mnie, zostaw to! Możesz żyć swoim życiem…..

Irena jest oszołomiona, na razie czuje ogromną ulgę, nie stara się niczego rozumieć, przyjmuje obraz z ustawienia i stara się, żeby stał się jej wewnętrznym obrazem. Będzie jej towarzyszył może jeszcze przez wiele miesięcy, zanim ulga przyniesie zmianę w życiu. Zanim Irena zrozumie, że można należeć do rodziny, ale nie trzeba dźwigać za kogoś trudnego losu… że od rodziców można brać, że są dorośli i potrafią dawać, że najważniejszy jest szacunek i bycie w systemie na swoim miejscu. Wtedy panuje porządek i można żyć swoim życiem.

Autor tekstu:
Małgorzata Tarkowska

Ścieżki życia po traumie bywają kręte i strome, wiele z nich przeszłam i o tych mogę rozmawiać dając wsparcie, że warto przeć do przodu.

Ścieżki życia po traumie bywają kręte i strome,
wiele z nich przeszłam i o tych mogę rozmawiać
dając wsparcie, że warto wspinać się w górę.